Skaryszew 2020, stąpając wśród jadowitych węży
Będzie na pewno za długo. Będzie ciekawie, nerwowo, ale i momentami nudno. Będzie o ku*wach, o telefonach, o szacunku, o pasie szahida, trochę o samochodach, odrobinę o różnych papierach. Będzie o tym, co i gdzie można przeczytać, o pieniądzach też będzie i będzie kilka próśb i garść porad. Będą sensacje w sam raz nadające się do Faktu czy Super Expresu. Będą też quizy, będzie nawet ludzik Michelina, a to wszystko z konikami w tle. Bo czy na pewno każdemu chodzi tu o koniki?
Na wstępie chcielibyśmy podziękować za udział w tegorocznych Wstępach. Bardzo dziękujemy włodarzom Skaryszewa, inspekcji weterynaryjnej, policji i całej ekipie, która czuwała nad bezpieczeństwem ludzi i zwierząt oraz nad ogólnym porządkiem wydarzenia. Dziękujemy również hodowcom i właścicielom zadbanych zwierząt za udział i troskę, z jaką zajmują się swoimi podopiecznymi. Dziękujemy za współpracę, za to, że działania każdej z tych osób przyczyniają się do zmiany świadomości tych, którzy nadal zwierzęta traktują jak przedmioty. I choć edukacja na tym polu przypomina karczowanie dżungli gołymi rękami, to będziemy nadal to robić. Wierzymy, że wspólnie z Wami. Bo kropla drąży skałę, ale wiele kropel robi to znacznie szybciej.
Dziękujemy również miłośnikom koni, którzy, mimo ulewnego deszczu, przybyli tak licznie. Dziękujemy naszym Darczyńcom za to, że dzięki Wam możemy pomagać zwierzętom. Dziękujemy bardzo tym, którzy nas wspierali dobrym słowem czy gestem – bo to daje siłę, ale dziękujemy również tym, których krytyka naszych działań była konstruktywna, bo, stojąc z boku, czasem widzi się rzeczy, które dla pozostających w oku cyklonu są niewidoczne.
Dziękujemy Michałowi ze Stowarzyszenia Benek, który przez dwa dni ramię w ramię stał z nami, choć nie musiał tego robić. Dziękujemy Przystani Ocalenie za wsparcie słowne, bo tego bardzo nam było trzeba i serdecznie dziękujemy KTOZ ‒ Krakowskiemu Towarzystwu Opieki nad Zwierzętami – zadzwonili, nakarmili garścią dobrych słów i dodali masę energii, choć się nie znamy. To daje nadzieję, że może kiedyś – gdzieś między tymi wszystkimi zbędnymi podziałami – będziemy umieli z kolejnymi organizacjami wspólnie stanąć po stronie zwierząt, a nie przeciwko sobie.
Gdy byliśmy w Skaryszewie pierwszy raz, kilkanaście lat temu, przywożonych tam było ponad 1000 koni, a handel odbywał się na ulicach miasta i polach.
Wyglądało to tak: https://centaurus.org.pl/skaryszew/
(zajrzyj koniecznie, są również zdjęcia jeszcze starsze – sprzed 30 lat – autor W. Stan)
Nie będziemy pisali, co się zmieniło, bo choć nagminnie słyszymy, że nic, to szkoda nam czasu na kopanie się z przysłowiowym koniem – ciężko rozmawiać z kimś, komu brak elementarnej wiedzy, a chęci, by jakąkolwiek wiedzę zgłębić, są żadne. Tych, którzy wiedzą, bo jeżdżą na targ od lat, nie trzeba przekonywać, że dzięki wielu osobom prywatnym, jak i wielu organizacjom prozwierzęcym, z każdym rokiem jest lepiej, a w stosunku do tego, co było kilkanaście lat temu – różnica jest kolosalna. Chcielibyśmy podziękować w tym miejscu każdej osobie, która na przestrzeni lat przyczyniła się do tych zmian, bo choć nie z każdym jest nam po drodze, to szanujemy i doceniamy tych, których działania prowadzą do poprawy losu zwierząt.
Na tegoroczny targ przyjechało około 300 koni. Zdecydowana większość zwierząt była w kondycji bardzo dobrej i dobrej. Kilka koni było w kondycji żywieniowej średniej lub słabej i były też dwa konie, o których napiszemy w dalszej części tekstu. W naszej ocenie to kolejny rok, gdzie nastąpiła zmiana na plus. I – choć jest jeszcze wiele do zrobienia – to cieszą nas nawet te najdrobniejsze kroki do przodu. To też rok, w którym po raz pierwszy spotkaliśmy się z taką agresją. I nie, nie ze strony handlarzy czy hodowców, a wolontariuszy i działaczy innych organizacji. Wyzwiska od sprzedajnych ku*ew, spasionych świń, śmieci, morderców, rzeźników i wiele, wiele innych. Do tego szarpanie za rękaw, popychanie. Co więcej, nie dość, że takie zachowania miały miejsce wielokrotnie na targu, to również przez te dwa dni na nasze numery dzwoniły osoby, które wyłącznie chciały nas obrażać. Szanowni państwo hejterzy, są granice, po których przekroczeniu najłagodniejszy i najcierpliwszy pies zaczyna gryźć. Nasza granica została właśnie przekroczona. Tym samym wszystkie numery osób, które do nas dzwoniły w takim tonie, zostały przekazane do naszej kancelarii prawnej i w tej chwili sprawdzamy możliwości pociągnięcia tych osób do odpowiedzialności.
Część materiału filmowego z targu już mamy, ale jeśli ktoś z Państwa, będąc na miejscu, zarejestrował taką sytuację telefonem lub aparatem – bardzo prosimy o udostępnienie nam filmu. Podjudzanie przez prezesów i zarządy różnych fundacji swoich działaczy prowadzi do eskalacji agresji w naszą stronę. W kolejnym roku mamy chodzić w strojach ludzika Michelina, by, gdy zaczną w nas rzucać kamieniami, nie paść od razu? A może mamy dalej przyzwalać na wyzywanie nas od ku*ew i z uśmiechem na ustach kłaniać się w pas działaczom i wolontariuszom fundacji, które przyjechały na miejsce tylko po to, by szukać sensacji i szczuć na ludzi? Działaczom, którzy najczęściej nie wiedzą, gdzie koń ma głowę, a gdzie zad, a uzurpują sobie prawo do oceniania dobrostanu tych pięknych zwierząt czy interpretacji ich zachowania.
W tym miejscu serdecznie pozdrawiamy Panie wolontariuszki, które tak bardzo chciały wejść na plac, gdzie odbywał się rozładunek koni, żeby kontrolować, co tam się dzieje, a gdy stały przy zimnokrwistych ogierach, zaskoczone komentowały, że nie miały pojęcia, że koń może być taki wielki. Może, drogie Panie, może. Polecamy choćby Wikipedię, w której są opisane rasy koni, warto poszerzyć wiedzę, zamiast się kompromitować.
Co do samego wpuszczania na plac, gdzie odbywał się rozładunek koni. Żadna z osób mających choć minimum wiedzy na temat koni i działająca na ich rzecz, nie będzie krytykowała zamknięcia tego terenu dla publiczności. Tak, proszę Państwa – bo wolontariusze czy działacze organizacji to dalej publiczność, taka sama, jak pozostali odwiedzający. Bez względu na to, ile mają plakietek, pieczątek, tytułów i kamizelek. W Polsce są tysiące organizacji mające w swoim statucie ochronę zwierząt – mamy wszystkich wpuszczać? Czy może tych bardziej znanych? A może tylko tych, którzy głośno krzyczą? Albo którzy są ładniejsi? Może młodszych, a może tylko tych co skończyli 30 lat? No jakie wybrać kryterium, by zaspokoić awanturujących się ludzi? Któryś z nich myślał o koniach, urządzając sceny tuż obok nich i serwując im dodatkowe atrakcje? Nie sądzę. Ogromny stres związany z transportem, z rozładunkiem, nowym miejscem, milionami nowych zapachów i bodźców, dziesiątkami zwierząt mamy potęgować stadem szukających sensacji osób błyskających im fleszami po oczach i łażących bez jakiegokolwiek pojęcia między poddenerwowanymi końmi? Nie ma i nie będzie na to naszej zgody. To są żywe, czujące zwierzęta i zarówno załadunek, jak i rozładunek powinien się odbywać w bezwzględnym spokoju. Większość ze zwierząt przywożonych na targ to konie sporadycznie jeżdżące lub jadące pierwszy raz w życiu -tym bardziej należy im się wyjątkowa ochrona. Dodam, że sam rozładunek odbywał się w taki sposób, że bez wejścia na teren doskonale było widać wyprowadzanie koni. Samochody były ustawione pod kątem, a trapy opuszczane były właśnie w stronę „widowni”.
– zdjęcia wykonane z obu wejść na plac rozładunkowy –
Żądanie od kogokolwiek zgody na wejście na ten teren jest sytuacją kuriozalną! Zamknięcie tego terenu było podyktowane dbałością o bezpieczeństwo i spokój koni, ale również o bezpieczeństwo laików nie mających świadomości, że przestraszony koń salwuje się ucieczką i nie patrzy, kto mu stoi na drodze. I czy stojąca Pani ma plakietkę z napisem prezes, czy też działa w fundacji zajmującej się chomikami.
Quiz:
– Zamykasz plac i nie wpuszczasz postronnych ludzi, by nie narażać zwierząt na dodatkowy stres – hejtuje Cię pół Polski.
– Nie zamykasz, wszyscy chodzą gdzie chcą, flesze błyskają, zwierzęta szaleją, kogoś miażdży przerażony, ważący tonę koń – hejtuje Cię drugie pół Polski.
Który hejt wybierasz?
My wybraliśmy troskę o zwierzęta. Awanturujący się o to, że nie są wpuszczani, to osoby, dla których pozorna dbałość o zwierzęta przykryta jest nienawiścią do ludzi. Pokrzykiwanie, obrażanie, żądania wypuszczenia, bo ktoś jest prezesem, a inny ma legitymację działacza, a jeszcze inny kamizelkę z jakimś tam napisem. A to wszystko kilka metrów od zdenerwowanych zwierząt. Taka sugestia dla Państwa niezadowolonych, zacznijcie w końcu myśleć o koniach zamiast tylko o sobie. Bo przeciez o konie Wam chyba chodzi, prawda?
Ale, wracając jeszcze do rozładunku. Każda osoba mająca choć niewielkie doświadczenie z końmi wie, że obciążony dużo większym ryzykiem wypadku jest załadunek koni. Pytam więc, gdzie byli oburzeni działacze, gdy odbywał się załadunek? Ten plac był otwarty.
Nie zamykaliśmy go, ale i tak nikt nie był zainteresowany sprawdzeniem, co się tam dzieje. Plus taki, że był spokój, tylko niezmiennie zadziwieni jesteśmy, gdzie podziały się te wszystkie osoby dbające o właściwe procedury i dobrostan zwierząt. To troska o te zwierzęta ich wygoniła tak szybko z targu? A może media wyjechały, więc nie było po co zostać? Młode zarodowe, zdrowe konie pokupowane – czas się zająć szukaniem dla nich sponsorów? Nawet nie chcemy wiedzieć, co sprawiło, że to liczne grono ratowników zniknęło.
Mamy kolejny quiz – chodzi o film zamieszczony na Facebooku, a pokazujący, jak stoi nasz działacz, a za nim wyładowywany jest młody, ale ważący już kilkaset kilogramów koń. Koń się opiera, nie chce wyjść, finalnie zostaje wypchnięty, zeskakuje z trapu i potyka się, ale po chwili łapie równowagę, nie przewraca się. Trap samochodu nie posiada wymaganych przepisami zabezpieczeń.
Co robisz na miejscu Norberta?
– Panikujesz, każesz zamknąć samochód i wyjechać poza teren, zamykasz oczy i ewentualnie, w ferworze walki sam uciekasz za płot.
– By zyskać aplauz awanturujących się pań, bierzesz konia na ręce i go wynosisz z samochodu jak pieska, samemu robiąc za wymaganą burtę. Tłum wiwatuje.
– Nie wdajesz się w przepychanki słowne z paniami szukającymi awantury, tylko informujesz odpowiednie organy, które mają uprawnienia, by cofnąć kierowcy licencję na przewóz zwierząt i właśnie im zostawiasz decyzję co do dalszych kroków.
Co robisz?
Odnieśmy się do kolejnego filmu, opatrzonego ironicznym opisem – „Pojenie koni na targu” – tym razem dotyczącego konia zlizującego wodę z chodnika. Ktoś, kto ma wiedzę… a gdzie tam, nawet wiedza tu niepotrzebna, wystarczy zobaczyć jakiegokolwiek pijącego konia gdziekolwiek i chwilę się zastanowić. Koń nie pije, zlizując wodę, a musi, najprościej mówiąc, ją zassać. Film jest opublikowany na oficjalnym profilu jednej z organizacji. Tym razem to organizacja mająca konie, więc świadoma, jak wygląda picie wody. Nie chcemy się przekonać, że wrzucenie tego filmu miało na celu tylko kolejną nagonkę. Nie będziemy spekulować, czy koń bawił się, czy też faktycznie chciało mu się pić – być może tak było. Meritum dla nas w tym wypadku: jeśli koń chciał pić, to czy dostał wodę. Chcemy bardzo wierzyć, że tu jednak chodzi o los tych zwierząt, więc bardzo prosimy o zamieszczenie filmu, jak wskazany koń został przez działaczy obruszonej fundacji napojony. Bo przecież na pewno tak było, że jeśli ich zdaniem był spragniony, to znalazł pomoc, prawda?
Quiz trzeci:
Widzisz konia, który zlizuje wodę z chodnika. Co robisz?
– Prosisz właściciela, żeby napoił konia.
– Idziesz po wiaderko i wodę (miejsca z wodą są oznakowane) i sam poisz konia.
– Informujesz organizatorów, że koń być może chce pić.
– Kręcisz film, zamieszczasz go w necie i idziesz dalej, pomstując na właścicieli, na organizatorów, na wszystkich i wszystko.
Taki sam quiz moglibyśmy ułożyć w odniesieniu do informacji, że ktoś uderzył konia. Być może tak było. Ale jaki mamy wpływ na to, co robi któraś z tysięcy osób? Jaką mamy możliwość wyciągnięcia konsekwencji jako fundacja działająca na tym targu, jeśli nie widzieliśmy zdarzenia ani nikt nas o nim nie poinformował? Na targu były rozwieszone tablice z numerami alarmowymi. Jeśli ktoś uderzyłby konia, wystarczyło wykonać telefon. Ale prościej jest tylko wrzucić zdjęcie czy film do Internetu i wylewać krokodyle łzy. Nie niesie to żadnej realnej pomocy dla zwierząt.
I uwaga, pierwsza sensacyjna wiadomość. Na targu zdarzało się picie alkoholu! Tak, proszę Państwa, co za emocje! A wszystko to mimo zakazu obowiązującego na całym terenie. Nawet to sami udokumentowaliśmy. Ale, aby nie marnować miejsca na karcie w aparacie, poszliśmy krok dalej – na zdjęciu jest również osoba, która robi zbliżenie na te puste butelki. Nie pytajcie, czy Pani robiąca zdjęcie wyrzuciła te butelki. Nie chcecie znać odpowiedzi, ale to wszystko z miłości do koni.
I kolejna wiadomość, tym razem podgrzejemy atmosferę jeszcze bardziej. Na targ wjechały 2 (słownie: DWA) konie w tragicznej kondycji, oba kwalifikujące się do odbioru interwencyjnego. Pierwszego dnia była to słaba, schorowana staruszka – klacz schowana za wysoką burtą. Kupiła ją jedna z będących na targu organizacji. Dnia drugiego był to odebrany przez nas interwencyjnie kucyk z przerośniętymi kopytami. Oba konie przywiózł ten sam handlarz, który, rozzuchwalony tym, że pierwszego dnia dobrze zarobił i nie poniósł żadnych konsekwencji, następnego dnia przywiózł kolejne cierpiące zwierzę.
I teraz mamy specjalnie dla Ciebie następny quiz:
Podjeżdża do bramy wjazdowej na plac samochód z końmi, a Ty masz skontrolować stan zwierząt i dokumenty. Co robisz?
– Otwierasz trap i każesz wyprowadzić każde zwierzę, by uniknąć sytuacji, że wpuścisz jakiegoś konia, który wjechać nie powinien – ale dokładasz koniom dodatkowo ogromny stres związany z rozładunkiem i załadunkiem, no i sprawdzanie w ten sposób samochodów musiałbyś zacząć tydzień wcześniej, aby tego dnia wszystkie samochody wjechały na plac.
– Z latarkami (bo o 5 rano nadal jest ciemno) starasz się sprawdzić, jak wyglądają konie na samochodzie, ale ryzykujesz, że między nimi handlarz ukrył konia, który nie powinien wjechać.
– Nie robisz nic i wpuszczasz, jak idzie, ważne, żeby konie nie stały długo na rogatkach, bo to też stres.
Każda opcja niesie za sobą konsekwencje, ale i hejt w Twoją stronę. Decyduj!
Co do odebranego interwencyjnie kucyka. W momencie, gdy handlarz po otwarciu trapu wyprowadził pierwszego stojącego konia (duża, siwa klacz) i okazało się, że w środku jest schowany ten biedny kucyk, został natychmiast poinformowany, że koń idzie do izolatki, że zostaje odebrany i zostanie złożone doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Zanim koń zszedł z trapu, już była powiadomiona policja i lekarz będący na miejscu, chwilę później przybył również Pan Burmistrz. Właściciel został spisany, przesłuchany, my również na miejscu złożyliśmy zeznania, zostały wystawione dokumenty przez lekarzy weterynarii. Sprawa będzie miała swój finał w sądzie. Jeśli zostanie ukarany, a wierzymy, że tak właśnie będzie, Pan ten będzie musiał zmienić zawód, bo osoba karana za zanęcanie się nad zwierzętami, nie może prowadzić takiej działalności. Tak wygląda sytuacja.
I jeszcze gwóźdź programu albo i nasz gwóźdź do trumny, na który zapewne wiele osób czeka. Uwaga! Na targu były ważone konie. Drugiego dnia widzieliśmy sami, jak na trap samochodu, który jednocześnie był wagą, wprowadzona została 4-letnia śląska klacz. Handlarz kilkakrotnie namawiał nas do zakupu tego konia. Jest kulawy, najprawdopodobniej ma szpata, a zatem kulawizna ta jest trwała. Początkowo wystawiony za 11500 zł, gdy okazało się, że kuleje, cena zeszła do rzeźnej. Koń nie znalazł nabywcy, wrócił ze swoim właścicielem do domu.
Szanowni Państwo, żadna z tych sytuacji nie była naszym błędem ani też błędem organizatorów targu w Skaryszewie. To osoby, które nie stosują się do obowiązujących przepisów, są sprawcami tych wydarzeń. Idąc tokiem rozumowania ludzi, którzy zarzucają nam, że ktoś uderzył konia albo koń nie był napojony, należałoby oczekiwać, że w Polsce nie będzie żadnych przestępstw, bo przecież mamy ustanowiony kodeks karny.
I tu kolejny quiz dla Was:
Widzisz że ktoś skopał psa:
– Informujesz odpowiednie służby i potem składasz zeznania, by doprowadzić do ukarania sprawcy.
– Robisz zdjęcia i kręcisz film, a potem wrzucasz je na Facebooka, nie robiąc nic więcej.
– Robisz zdjęcia i kręcisz film, a następnie zakładasz pas szahida i jedziesz do sejmu wysadzić wszystkich, którzy maczali palce w ustanowieniu prawa o zakazie kopania psów. Bo skoro to prawo nie działa, to sam wymierzysz sprawidliwość.
Absurd, powiesz, z pasem szahida. Taki sam jak obarczanie nas winą, że ktoś uderzył konia.
Tematem, który wypływa bardzo często przy okazji targów, to owiane złą sławą kantary wykonane ze sznurka. Szanowni Państwo, te kantary nie zawsze oznaczają wyrok śmierci. Choć są mało atrakcyjne wizualnie, to tanim kosztem zapewniają największe bezpieczeństwo. Zwykły, szyty kantar, choć wygląda dużo lepiej i jest na pewno wygodniejszy dla zwierząt, to jednak przerywa się, gdy koń np. się odsadzi. Konie na targu to w większości wypadków zwierzęta nieobyte z takimi warunkami, a co za tym idzie, prawdopodobieństwo spłoszenia się takiego zwierzęcia jest spore. Proszę sobie wyobrazić sytuację, gdy koń ważący tonę (tak, i takie konie były na targu!) płoszy się, zrywa kantar i przerażony wpada w tłum oglądających. To jest masa, żywioł i ogromna siła. Te kantary są zakładane dla bezpieczeństwa i zwierząt, i ludzi. Niemniej temat jest kontrowersyjny, bo gdy się ten koń odsadzi, mogą ciąć skórę. No i niestety znaczna część wyworzonych na rzeź koni ma takie właśnie kantary – bo są mocne i tanie. Podsumowując – koń jadący na rzeź ma często właśnie taki kantar, ale nie każdy koń mający taki kantar, to koń skazany na rzeź.
Kończąc ten i tak już zbyt długi wywód, który jednak nie wyczerpuje tematu, chcemy powiedzieć, że niezmiennie jesteśmy za całkowitą likwidacją handlu żywymi zwierzętami w takich miejscach. Jest to tradycja, która nie powinna mieć miejsca. Targi te odbywają się zawsze kosztem zwierząt. Od wielu lat zbieramy podpisy pod petycją o likwidację takich miejsc, jak również pod petycją o zmianę statusu konia na zwierzę towarzyszące. Mając na uwadze dobrostan zwierząt, opowiadamy się za całkowitym zakazem sprzedaży WSZYSTKICH zwierząt na targowiskach, nie tylko koni. Jest to jedyna droga do zmniejszenia ich cierpienia. Ale mając świadomość, że na dziś dzień wprowadzenie tych zmian jest nierealne, nie będziemy jak inni stać bezczynnie, tylko na miarę aktualnych możliwości staramy się zminimalizować cierpienie zwierząt hodowlanych (między innymi przez polepszenie warunków, w jakich odbywa się handel zwierzętami – tak jak właśnie w Skaryszewie). Tupanie nogami, krzyki, obrażanie, szarpanie nas, nie jest żadną pomocą dla tych zwierząt. Dla zwierząt, na które, odnosimy wrażenie, krzyżyk już postawiły inne organizacje. Organizacje, które jedyne, co interesuje, to zamknięcie Skaryszewa już, teraz, natychmiast. Szanowni Państwo, po raz kolejny przypominamy, to są czujące zwierzęta i wcale nie chcą być Chrystusami dla tych, które urodzą się już, gdy nie będzie takich miejsc. One też chcą żyć. Dlatego – po nakręceniu kolejnego filmu – weź w garść to wiaderko i daj choć jednemu pić… bo to jest realna pomoc. Dziś właśnie tyle możesz dla nich zrobić.
Chcemy również podkreślić, że wielokrotnie zapraszaliśmy do współpracy inne organizacje ‒ bez efektu. Jedyne, z czym się spotykamy, to hejt. I informacje, że publiczne zaproszenie do współpracy nie jest żadnym zaproszeniem. Mamy przyjść osobiście i dopiero Państwo prezesi uznają to za zaproszenie. I je wtedy może rozważą. Naprawdę, aż tyle Wam trzeba, byście chcieli coś zrobić dla dobra zwierząt?
Nasze zaproszenie jest od lat aktualne.
Masz pomysł, co zrobić, by było lepiej? Do dzieła. Zwierzęta czekają!
Szanowni Państwo. Jesteśmy już zmęczeni. Zmęczeni tym, że cokolwiek się nie zrobi, to zawsze jest źle. Że każde działanie niesie za sobą ogromną falę krytyki. Niemniej nadal chcemy pomagać zwierzętom i dokładać starań, by ich los uległ poprawie. I nie godzimy się na to, by w oczekiwaniu na całkowity zakaz handlu na targowiskach żywymi zwierzętami, obojętnie stać z boku i nie wziąć nawet wiaderka do ręki, by napoić spragnionego konia. Nie chcemy być tylko siewcami nienawiści, chcemy zmieniać los zwierząt. Zmieniać te duże sprawy, ale także działać tu i teraz, bo dla nas ważny jest los również tych konkretnych, pojedynczych zwierząt, których czas już mija. Nie godzimy się na to, by zamiast pomocy dla choć jednego konia, nagrywać filmy, jak zwierzę cierpi i wrzucać je do Internetu, nie robiąc nic więcej. I nie będziemy się dłużej godzić na nazywanie nas ku*wami i szmatami, i to przez osoby związane z pro-końskimi organizacjami, które otrzymały od nas niejednokrotnie pomoc (czy było to wsparcie finansowe, czy też wieloletnie utrzymywanie w naszym ośrodku stada kilkunastu koni innej organizacji, gdy ta nie miała pieniędzy na ich karmienie. Czy też odbiór zagłodzonych koni, gdzie okazuje się, że właścicielem jest też organizacja prozwierzęca – te konie są u nas po dziś dzień, mija 8 rok jak je żywimy, a ta organizacja nie zdążyła jeszcze spytać, czy żyją, a byli informowani o sytuacji). I nie napiszemy, która organizacja dwa lata temu zrobiła zbiórkę, a konia od handlarza nie wykupiła (finalnie my go odkupiliśmy), no oni przynajmniej są konsekwentni, gdy piszą, że nie będą kupowali od handlarzy na targu. Nie podamy publicznie nazwy tych podmiotów, by nie dolewać oliwy do ognia. Bo i po co.
Szanowni Państwo, kończąc kolejny raz. Nie, nie kupiliśmy w Skaryszewie koni z plakietką na mięso. To były zwierzęta, które w naszej ocenie nie miały szansy na innego kupca.
Stary wałach nie dość, że ma swoje lata, to jeszcze ma problemy z zadnimi nogami, klacz ma flegmonę. Źrebaka, za którego zapłaciliśmy, wybrała zaprzyjaźniona organizacja, która miała dla niego miejsce i tam też zamieszkał.
Klacz kasztanka również zamieszkała w innej organizacji. Te cztery konie to zwierzęta, które kupiliśmy bezpośrednio na targu.
Pod naszą opieką jest również odebrany interwencyjnie kucyk. To klaczka, około 8-10-letnia.
Na spędzie dołączył do niej bardzo wiekowy, zaniedbany koń. To jego ostatnia prosta, postaramy się, by choć ta końcówka była dla niego dobra.'
Kupiliśmy na kolejnym spędzie dwa kare, starsze kuce. Handlarzowi, który zwozi konie na targi, spłaciliśmy życie zadatkowanych wcześniej dwóch innych kuców. Jeden to ochwacona klacz z urazem oka, drugi kuc to jej syn.
Spłacona została też siwa klacz, która nie została wpuszczona na targ. Dziś, już po wizycie kowala, zapoznaje się z tym, jak wygląda życie w naszym ośrodku.
Dzięki Wam te wszystkie konie otrzymały pomoc.
Łącznie to aż 11 koni. Z zebranych środków opłaciliśmy również transporty i pierwszą pomoc weterynaryjną, za pozostałe pieniądze, które przeznaczyliście na ratowanie zwierząt, zadatkowaliśmy w Skaryszewie ogiera. Koń problematyczny ze względu na swoje usposobienie. Będziemy musieli go spłacić w ciągu 3 tygodni. Ale o nim innym razem.