Kilka słów o ostatnich tygodniach
Grudzień wparował do nas, nie pytając, czy oswoiliśmy się z listopadem. Większość drzew zgubiła liście, pierwsze przymrozki oszroniły gałęzie drzew, a śniegi zabieliły ścieżki, pola i dachy. Pewnie część z Was już ma gotowe prezenty, reszta dopiero kompletuje listę i ustala świąteczne menu. Mamy nadzieję, że mimo całego zamieszania, jakie Was otacza, a może i bezpośrednio dotyczy, znajdujecie chwilę na odpoczynek i złapanie oddechu.
Dla nas, jak zawsze, grudzień jest dość intensywnym okresem. Nie możemy dopuścić do sytuacji, w której zimą naszym podopiecznym zabraknie siana lub leków. Szykujemy się też zawczasu na styczeń — czyli okres, w którym niechciane lub nietrafione „prezenty” trafiają do handlarzy i na targi.
Codzienność przy tak ogromnej (sięgającej ponad 600) ilości zwierząt staje się rutyną. Rano — śniadanie w stajniach, napełnianie żłobów, odmrażanie węży i uzupełnianie wody w kastach, wypuszczanie koni na wybiegi, potem ścielenie boksów, wyrzucanie obornika, spacery z psiakami, porządkowanie kuwet i wiele innych czynności powtarzających się dzień w dzień. Przełom jesieni i zimy to okres przeprowadzania koni z pastwisk na zimowisko w naszym rezerwacie. To sprawia, że krew zaczyna szybciej krążyć i przejmujemy się tym bardziej niż konie.
W tym roku przeprowadzanie było jeszcze lepiej zorganizowane, niż to pierwsze — ubiegłoroczne. Dzielni stajenni przygotowywali się kilka dni na przeprowadzenie ponad 300 kopytnych. Szerokie korytarze z pastuchów i worki owsa na przedzie sprawdziły się bez zarzutu. Mogę Wam to tylko opisać, bo żadne zdjęcie ani nagranie nie oddadzą tej potęgi i drżącej ziemi od setek kopyt. I tu małe zaskoczenie! Bo w rezerwacie jest też sześć naszych krów i choć nikt ich nie poganiał, to poddały się nastrojowi i trochę pogalopowały, a krówcia Aga nawet… bryknęła! Jedno z przejść miało — dla nas, ludzi — wielką wadę: ogromną błotnisto-gliniastą kałużę. Niewiele brakowało, a bym miała w kaloszach bajorko. Kałuża koni nie przestraszyła, wręcz przeciwnie, jedna z mniejszych klaczy — Beza, którą ocaliliście rok temu na jednym z targowisk, nie zważając na stado za nią, przystanęła na środku kałuży i nagle siup! Położyła się i zaczęła tarzać. Ciekawe, co to by było, gdyby na terenie rezerwatu było jezioro. Może Beza urządzałaby sobie zawody pływackie?
Przeprowadzanie na mniejszy teren zimowiska miało też jeszcze jeden cel: należało podjąć decyzję, na podstawie nie tylko wieku, ale również ogólnej kondycji, które konie mogą zostać na okres zimy na terenie Przemkowskiego Parku Krajobrazowego. Zimowisko w tym roku, dzięki uprzejmości dyrekcji Parku, powiększyło się i konie mają jeszcze więcej lasów do dyspozycji, a co za tym idzie, suchego podłoża. Na każdym z wybiegów mają zapewnione specjalne, wielkie namioty, w których mogą się schronić przed warunkami atmosferycznymi, stały dostęp do wody, oraz sianko bez ograniczeń. Ponieważ zimą potrzebują więcej energii — dostają też odpowiednie ilości owsa z otrębami pszennymi. Kilkadziesiąt z nich musiało wrócić do stajni, na folwark, który odwiedziliście w październiku podczas Dni Otwartych. Oprócz tego był to również okres odrobaczania wszystkich naszych podopiecznych.
Opisuję Wam jeden z aspektów Centaurusowej codzienności. Cały czas, jako Wasze narzędzie, nie zatrzymujemy się w ratowaniu kolejnych zwierząt i dzięki Waszemu wsparciu stado ocalonych wciąż się powiększa. Potężny Prometeusz, kulejący Hanys, malutka Trusia i wiele innych dołączyło do rodziny Centaurusa w ostatnich tygodniach. Staramy się niezwłocznie aktualizować wyniki akcji ratunkowych na naszych stronach: centaurus.org.pl oraz psiaplaneta.pl. Jesteśmy również dla Was pod telefonami: 518 569 487, 518 569 488 i mailami: kontakt@centaurus.org.pl, info@centaurus.org.pl.
Ratujemy nie tylko o konie i kuce. Niedawno na jednym z targowisk ocaliliśmy stadko kóz i owiec, które tym samym powiększyły zacne grono rogaczy naszej Mini Farmy, która „mini” jest już tylko z nazwy. Teraz to stado musimy spłacić. Trafiły do nas również odebrane interwencyjnie szczeniaki — już wszystkie adoptowane!
Na kochające domu czekają też inne psiaki – zobaczcie sami (kliknijcie w obrazek)
Część z Was wie, a część może jeszcze nie — nasze konie i osiołki malują obrazy! Miłują się w abstrakcjonizmie. Już 4 lata temu nasza ukochana klacz Panama mianowała się Dyrektorką ds. Marketingu i Fundraisingu i stwierdziła, że skoro całe dnie Centauruski się „byczą” na wybiegach, mogą też zaangażować się w pozyskanie funduszy na zakup paszy i leków dla siebie. Tym samym zapraszamy do naszego sklepu: chrapamimalowane.pl
Znajdziecie tam nie tylko obrazy „Chrapami Malowane”, ale również ręcznie szyte przez nas, sławne już, kopyciaki!
Pozdrawiam ciepło,
Weronika Nieborak