Aktualizacja
Alladyn rozgląda się za domem adopcyjnym. Ur. 2016 r. Koń typu zimnokrwistego. Okazałych rozmiarów.
Jest koniem płochliwym i nieufnym, szczególnie podczas pierwszych kontaktów. Wymagana osoba doświadczona.
Aktualizacja
Alladyn lubi się popisywać i jest wdzięcznym modelem do pięknych zdjęć, dlatego zaprasza do zaopiekowania się nim na odległość :-)
Podstawowy koszt utrzymania (owies, siano, słoma, kowal, weterynarz) to 500 zł miesięcznie.
Dzięki pierwszym stałym Sponsorom, potrzebuje 200 zł miesięcznie.
13.05.2019
Alladyn od kilku czekał w klinice na wyznaczony dzień operacji. Trzymajcie kciuki, aby dzisiejsza kastracja przebiegła bez komplikacji!
06.05.2019
Kochani! Niezmiennie, nie wyrazimy w pełni naszej wdzięczności. Życie Alladyna bezpieczne.
Przed nim kastracja, pobyt w klinice, dlatego nadal w jego imieniu prosimy o wsparcie.
Za każdą pomoc dla Alladyna dziękujemy!
24.04.2019
My, ludzie, mawiamy, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Możemy tak mawiać, bo możemy wybierać.
Alladyna poznaliśmy na targu koni w Skaryszewie, w tym roku. Wydawał się bardzo spokojny, zaiste był przepiękny. Nie był koniem typowo wierzchowym, ale zachwycał umaszczeniem. Długo nie było nabywcy, bo i cena była wysoka. Wrzawa, mnóstwo ludzi, oklepywanie, szturchanie, gromkie śmiechy. Dramat zwierząt w atmosferze lokalnego folkloru. Cóż, że konie piękne, skoro mogły zabrać swą urodę najczęściej w objęcia śmierci. Dnie spędzają w stodołach na łańcuchach, aby raz w roku, na targ koński, gospodarz przyozdobił je jak żywą choinkę na święta. Bo tu każdy chce być gospodarzem pełną gębą. Muzyka sączyła się z głośników, warczały silniki, lała się wódka. Ot, tradycja.
Zapamiętaliśmy Alladyna, bo jakaś kobieta podeszła do naszych działaczy i poprosiła, abyśmy go wykupili. Mówiła, że handlarz coś koniowi podał, bo był bardzo nerwowy, a teraz jest oszołomiony. Kiedy podeszliśmy, ktoś już targował cenę. Postawny mężczyzna nawet nie klepał Alladyna. Skubiąc brodę mówił, że spodobała mu się falowana grzywa, no i stać go. Uwierzyliśmy, że to dobre ręce, choć rumiana twarz, lekki bełkot i bat, który trzymał już w ręce, mówiły co innego. Ale przynajmniej lepsze niż ubojnia. Zostawiliśmy swój numer na wszelki wypadek. Tamtego dnia kupiliśmy wraz z Wami inne konie. Rumiany człowiek od Alladyna nie odezwał się więcej.
Alladyn jednak wszedł drugi raz do tej samej rzeki. Okazało się, że miał pracować w bryczce w Krakowie, miał był perłą sezonu. Miało być bajecznie. Ale, jak to bywa w bajkach, nie wszystko poszło tak, jak miało. Alladyn rozniósł nowemu właścicielowi całą stajnię, kilkukrotnie wyszedł z wrotami, dwie bryczki rozniósł w pył. Dopiero wtedy właściciel zdecydował się wykastrować Alladyna - z nieukrywanym żalem, bo bardzo chciał mieć ogiera. Kiedy jednak wezwany
weterynarz wykastrował Alladyna tylko w połowie - gospodarz zadzwonił do nas. Przeklinał konia pół godziny, że jest wnętrem, pomstował, że za te zniszczenia jakie koń uczynił, powinien z premedytacją odwieźć go prosto do rzeźni, bo tylko tam jest miejsce dla takiego diabła, który naraził go na ogromne koszta. Okazało się też, że podczas walki z bryczką przerażony Alladyn wpadł w jakieś składowisko żelastwa i utyka na jedną nogę. Gospodarz już tego nie diagnozował, stwierdził, że wystarczająco dużo pieniędzy "wpompował" w konia.
Postawa człowieka, jakże częsta - kiedy winimy wszystkich poza sobą. Może gdyby Alladyn miał wybieg, a nie łańcuch na noce i dnie - nie roznosiłby stajni. Może, gdyby właściciel zainwestował kilka tysięcy w kastrację w klinice zanim zaczął szykować konia do bryczki, to ten nie spowodowałby wielkich "strat". Może, gdyby potraktował Alladyna jak żywe zwierzę, a nie automat - Alladyn byłby kiedyś perłą, za jaką gospodarz go uważał.
Alladyn po prostu nie sprostał oczekiwaniom.
I wszystko potoczyło się inaczej.
"Oszukano mnie! Albo wy zabierzecie to ścierwo, albo skończy tam, gdzie miejsce takich końskich szmat" - rzucił nam na koniec właściciel w słuchawkę. Na czas robienia zdjęć dano nawet Alladynowi boks. Nie mogliśmy pojąć, czemu koń nie stał w nim na stałe, skoro był. Gospodarz twierdził, że na boks trzeba zasłużyć. A póki co Alladyn będzie stał na łańcuchu.
Kiedy weszliśmy, Alladyn niecierpliwie przebierał nogami i przerażony biegał po boksie. Co chwila potrząsał grzywą i przez kilka sekund wpatrywał się w obiektyw wielkimi, ciemnymi jak węgle oczyma. Zdawało się, że wszystko rozumie. I swoją beznadziejną sytuację, i cały swój los. Kiedy gospodarz wszedł i stanął obok nas, roztrzęsiony Alladyn niemalże wspinał się na ściany.
Mówi się, że zwierzęta, zanim się urodzą, wybierają swoje przeznaczenie. Alladyn urodził się w kraju ułanów, w kraju, którego historia napisana od Mongołów i Tatarów wiodła przez setki lat na końskim grzbiecie, w kraju Kasztanki Piłsudskiego. Czy Alladyn wiedział, co czeka go wśród narodu, który tak miłował konie?
Czas na zapłatę za konia mija 5 maja.
Cena życia Alladyna to 9500 zł, bo to wysoki i potężny koń, około 850 kilo.
Transport do kliniki to wydatek 1300 zł.
Pobyt w klinice, kastracja i opieka pooperacyjna wnętra to około 6000 zł.
Oraz 1100 zł transport do nas z kliniki.
Prosimy, pomóżcie ocalić Alladyna.
Jedno jest pewne. Trzeci raz do tej samej rzeki nie wejdzie. Albo dlatego, że trafi do nas, albo dlatego, że minie bramy rzeźni.