Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.

Gabrysia

Gabrysi już nie grozi rzeźnicki nóż. Teraz ta urocza gniadoszka poleca się do Adopcji Wirtualnej.

Opieka zdalna pomaga naszym podopiecznym w zapewnieniu najlepszej paszy, paśnika pełnego pachnącego siana, boksu wyściełany grubo słomą, opieki weterynarza i koniecznych, regularnych wizyty kowala.

Miesięcznie potrzebuje nawet 800 zł, aby mieć pełną opiekę. Dlatego najpopularniejszą formą wsparcia jest tzw. częściowa Wirtualna Adopcja. To Ty, drogi Darczyńco decydujesz o wysokości wsparcia. Gabrysia potrzebuje stałej, co miesięcznej pomocy - za którą będzie ogromnie wdzięczna.

Aktualnie Gabrysi brakuje 650zł miesięcznie do pełnej zdalnej adopcji.

Jak adoptować ją wirtualnie? Po wypełnieniu formularza - odezwiemy się ze szczegółami w ciągu kilku dni.

Aby pomóc dokonaj darowizny z imieniem
Gabrysia
lub

Przekaż darowiznę przy pomocy
karty kredytowej
Pomóż
Przekaż darowizne na "Gabrysia"
Przekaż darowiznę przy pomocy karty kredytowej
Akcja robiona w ramach kampanii
Kochaj Mądrze
Dokonaj Darowizny z imieniem
Gabrysia
NA PKO BP

15 1020 5226 0000 6002 0220 0350

Fundacja Centaurus
ul. Wałbrzyska 6-8, 52-314 Wrocław

Możesz pomóc
Wyślij SMS

o treści Centaurus

pod numer 74444 (koszt 4,92 zł z VAT)
pod numer 79799 (koszt 11,07 zł z VAT)
pod numer 91979 (koszt 23.37 zł z VAT)
pod numer 92579 (koszt 30,75 z VAT)

Gabrysia
Nasza historia
05 października 2020
Aktualizacja

Kochani! Dziękujemy!

Gabrysi już nie grozi rzeźnicki nóż. Dzięki Wam ocaliliśmy nie tylko życie Gabrysi, ale też wiarę Pana Józefa w happy-end dla Gabi.

Od teraz każde wsparcie Gabrysia wykorzysta na najlepszą paszę, paśnik pełen pachnącego siana, boks wyściełany grubo słomą, opiekę weterynarza i konieczne, regularne wizyty kowala.



 

05.10.2020

Jedziemy zawiłą, błotnistą drogą przez las. Aura wkoło ma barwy złota i ciemnej zieleni. Wystarczy uchylić okno, aby zaciągnąć się obezwładniającym zapachem wilgotnego igliwia. Kiedy patrzymy na ten bajkowy, jesienny las tonący we mgle i głuszy zastanawiamy się, po co galerie handlowe, kino i aquapark, skoro tu jest wszystko dla ludzkiego umysłu. Mijamy dzikie polany i powalone od dawna drzewa. Jest szaro, ale wspaniale. Gdyby nie miejsce, do którego jedziemy, moglibyśmy tak jeździć codziennie. Kiedy wysiadamy z samochodu, z nieba leci lekka mżawka. Stary, drewniany płot ledwo trzyma się w posadach, a płacząca wierzba kryje za sobą mały, kwadratowy domek. Na schodach czeka już Pan Józef i macha nam ręką na powitanie. Musiał tu chwilę stać, bo deszcz ścieka po nim ciurkiem. Otrzepuje pomarszczone dłonie i naciska klamkę.

Wchodzimy do izby, gdzie pachnie herbatą, pachnie starością i rudym kotem, który wygrzewa się przy piecu. Pan Józef za moment skończy 80 lat, ale śmieje się, że nie ma już czego świętować, że nikt i tak by nie przyszedł, bo wszyscy są tacy zajęci swoimi sprawami. On rozumie, że tak to jest i świat jest inny niż kiedyś.

Po herbacie i opowieściach o młodości Pan Józef zaprasza nas do swojej obórki, gdzie dostojnie stoi gniada, potężna Gabrysia. Pan Józef wraz z żoną kupili Gabi swojej wnuczce kilka lat temu, ale wnuczka od 3 lat nie przyjeżdża już na wakacje. Jeździ za granicę, a ostatnie lato spędziła nad Bałtykiem. Na weekendy też nie zagląda, bo ma za dużo znajomych i dodatkowych zajęć. No i Gabrysia oraz dziadek Józef nie są żadną atrakcją, nie mogą konkurować z Bałtykiem i bogatym życiem towarzyskim. „Ostatni raz moja ukochana wnusia stwierdziła, że u dziadka są nudy na pudy, no wie jak Ci młodzi teraz mają... a co mogę jej zaoferować, mojej jedynej wnusi...” opowiada Pan Józef lekko zawstydzony. Głaszcze Gabrysię i wyprowadza na zewnątrz.

Kupił ją na targu koni, nauczył ją podawać nogi, kupił nawet stare siodło, wyremontował obórkę. Wnuczka przez dwa lata jeździła na Gabrysi po zawiłych, błotnistych drogach przez las, ten sam którym jechaliśmy. Ale było, minęło. W międzyczasie odeszła żona Pana Józefa, został sam z Gabi. Nie ma już siły, nie ma też nadziei, że wnuczka znowu do niego zawita. Co moment Pan Józef wyciąga z kieszeni stare, pożółkłe już zdjęcie, na którym mała dziewczynka siedzi na drewnianym płocie obok płaczącej wierzby. To pewnie takie zdjęcie, które w domu ma większość starszych ludzi, którzy tęsknią za swoimi bliskimi. Bo dziś wszyscy nieustannie nie mamy czasu. I zapominamy, co jest w życiu ważne, gubimy się w tym pędzącym świecie.

„Konia wziąłem na swoją córkę, wie Pani, człowiek stary, różnie to bywa, chciałem, żeby Gabrysia była w dobrych rękach. A tu takie życzenie... sprzedaj tę chabetę, tato, byle szybko”. Pan Józef zakrywa twarz rękawem, i opiera się o laskę, na moment odwraca od nas. Okazuje się, że wnuczka potrzebuje pieniędzy na jakiś kurs, więc rodzina wymyśliła, że sprzedadzą potężną Gabi i pieniądze się znajdą. Pana Józefa nikt nie pytał, to tylko stary człowiek. A zresztą, czego nie zrobi dla wnuczki.

Pan Józef pokazuje nam zmurszałą furtkę, która obwiesiła się na zardzewiałych już zawiasach. Tędy codziennie wyprowadza Gabrysię na pastwisko. Tam, koło rzeki, klacz pasie się całe dnie w soczystej trawie, a Pan Józef dogląda, czy wszystko dobrze. Tak upływają mu teraz jesienne dni. Mamy wrażenie, że kiedy zabierze mu się klacz, nie będzie miał po co wstawać. Bo on naprawdę najbardziej na tym świecie czeka na swoją ukochaną wnuczkę, aż znowu pewnego dnia przyjedzie, wsiądzie na Gabi i pojedzie leśnymi duktami zanurzyć się w zapachu igliwia, w czasach, które dla wnuczki dawno minęły.

Córka Pana Józefa zadzwoniła nawet do ubojni w Rawiczu, aby mieć pewność, ile pieniędzy dostanie za Gabi. 12 300 zł, tyle dokładnie trzeba dać córce. Płacząca wierzba rozwiewa się na wszystkie strony świata, gdy wsiadamy do auta i ruszamy. Pan Józef dalej stoi na swoich schodach jak pomnik minionego świata rozmywający się powoli w deszczu.

Odjeżdżamy, znowu zanurzamy w zapachu bajkowego, wilgotnego lasu. Za moment miniemy galerie handlowe, miasta pełne hałasu i rozrywki, postoimy w korkach. Gabrysia i Pan Józef wydają nam się nagle innym, odległym światem, za którym tak mocno wielu z nas tęskni gdzieś głęboko w swoim sercu. Światem, gdzie bliscy nam ludzie mieli wartość znacznie, a starsi ludzie nie stali całymi tygodniami samotnie na schodach, wypatrując na horyzoncie wnuczki, która pewnie nigdy nie nadjedzie.

Gabrysia to 12 300 zł, do tego 1800 zł transport. Razem potrzebujemy 14 100 zł, aby spłacić klacz córce Pana Józefa. Mamy czas do 5 listopada. Czy możemy liczyć na Was, na Waszą pomoc?
Numer kont
Nasze konta bankowe

Fundacja Centaurus
ul. Wałbrzyska 6-8
52-314 Wrocław

PKO BP 15 1020 5226 0000 6002 0220 0350

Dla wpłat zza granicy
Swift/Bic: BPKOPLPW
IBAN: PL15102052260000600202200350

Adres banku

PKO BP Odział I we Wrocławiu
ul. Wita Stwosza 33/35
50-901 Wrocław

Dla wpłat za granicy i wpłat stałych (Raiffeisen Bank):

PL36 1750 1064 0000 0000 2257 6747 (wpłaty w PLN)
PL17 1750 1064 0000 0000 2257 6798 (wpłaty w EUR)

Konto Klub Centaurusa
13 1020 5226 0000 6302 0398 3293


POMAGAM!
Koszyk